18 czerwca
2020

Konrad Kryk: Do gali zostały już tylko dwa dni. Jak się czujesz, jak z formą?

Sebastian Ślusarczyk: Czuję się świetnie, jestem pozytywnie nastawiony, w bojowym nastroju. Nie mogę się doczekać walki.

KK: Nie miałeś wcześniej problemów z robieniem wagi, ale jesteś mocny fizycznie i dość wysoki dywizji półciężkiej.

SS: Pilnuję tego co jem, nie jem śmieciowych rzeczy. Teraz nie było źle. Zbijałem z 86 kilogramów na 80. Dziś mam 80,7kg, czyli jestem pod limitem wagowym.

KK: Nie pojawiają się jeszcze u ciebie plany, żeby wchodzić wyżej, zmieniać kategorię?

SS: Do cruiser na pewno kiedyś pójdę, ale jeszcze nie teraz. Bez problemu robię limit półciężkiej, w ciągu jednego treningu jestem w stanie zbić 3 kilogramy.

KK: Jak wygląda sprawa z przygotowaniem kondycyjnym? W walkach z Gromadzkim czy z Sękiem zaczynało brakować tchu po trzeciej, czwartej rundzie, mówiąc wprost trochę ,,puchłeś”.

SS: Teraz jest na pewno o wiele lepiej. Przygotowania były naprawdę kozackie. Miałem łącznie około 70 rund sparingów z różnymi zawodnikami. Bardzo fajne przygotowania. Nie było w żadnym momencie kryzysów kondycyjnych. Wiadomo – pojawiało się czasem przemęczenie od treningów, ale nie było żadnych kryzysów. Będzie z tym lepiej niż ostatnio.

KK: Koronawirus zmienił twoje przygotowania? Uważasz, że były trudniejsze? Czy ograniczenia związane z izolacją sprawiały problem z wejściem na obroty?

SS: Trochę się namieszało z tym wszystkim. Nikt nie wiedział jak to od nowa zacząć, ale jak już wszystko ruszyło, to ruszyło na dobre. Nie było żadnych problemów. To był normalny obóz.

KK: Wcześniej walczyłeś w Polsce bez kontraktu promotorskiego. W Arłamowie stoczysz pierwszą walkę pod banderą MB Promotions, w publicznej telewizji. Jakie plany wiążesz ze współpracą z Mateuszem Borkiem?

SS: Plan jest jeden – jak najdalej zajść w boksie. Przez pandemię ciężko cokolwiek powiedzieć na dziś. Nie wiadomo jak będzie z galami, kibicami, to jest duży aspekt tego wszystkiego. Na pewno występy w TVP zaowocują tym, że zobaczy mnie więcej osób, a ja będę ze swej strony robił jak najlepsze show.

KK: Z kim miałeś okazję sparować?

SS: Wyróżniał się na pewno Janek Czerklewicz, mega chłopak, bardzo dobry sparingpartner. Dużo mi pomógł, miałem z nim kilka sparingów. Janka poznałem niedawno, sam się do mnie odezwał w tej kwestii. Z mojej strony to było super, chłopak sam chce się sprawdzić i z tego skorzystałem. Jest bardzo silny, bije mocno. Jest podobny w ringu do mnie, tak samo ma długie ręce i lubi wymiany. Jest ciekawym pięściarzem, ma trzy walki i będę śledził jego karierę. Sparowałem też z wieloma młodymi chłopakami z sali od Adama Jabłońskiego, część z nich myśli o zawodostwie i zobaczymy jak sobie poradzą.

KK: To już drugi obóz przygotowawczy w Polsce. Jak byś porównał przygotowania w Wielkiej Brytanii i w Polsce? Jakie były różnice? Czy jest coś czego brakowało na Wyspach?

SS: Na pewno jest inaczej. Szczególnie z punktu widzenia trenerów. Jest opieka, trenerzy są bardzo zaangażowani. Tam musiałem się prosić o uwagę, a w Radomiu jest inaczej. Już od pierwszego treningu mnie doceniają i poświęcają mi dużo czasu. Uważam, że sztab w Radomiu jest świetny, pod każdym kątem. Zarówno Adam Jabłoński jak i Rafał Wojda są bardzo cierpliwi, pomocni. Czego bym nie potrzebował, to mam. Oni się cieszą jak ja się cieszę i to działa. Z różnic jeszcze na pewno treningi siłowe. W Wielkiej Brytanii w ogóle nie miałem okazji na rozwój pod tym względem. Treningi z ketlami, z ciężarami. W Anglii to jest tak, że masz tarcze, sparingi i worek- tyle. Tutaj jest inaczej i są wszystkie aspekty. Robimy najpierw kondycję, potem siłę i typowe bokserskie treningi. Codziennie dobieramy coś innego i robimy tak, żeby dojść do perfekcji. Duży nacisk jest na technikę. A sparingi pomiędzy tymi wszystkimi elementami.

KK: Jabłoński i Wojda przez lata trenowali Michała Cieślaka i zrobili z niego maszynkę do zabijania, rignowy czołg. Byli współtwórcami jego sukcesu. Kładli nacisk na jego naturalne atuty: siłę fizyczną, styl z dążeniem do przełamania. Nie uważasz, że jesteś podobny pod wieloma aspektami do Michała?

SS: Tak i nawet trenerzy bardzo często mi to mówią. I fizycznie i stylem na pewno jestem podobny do Michała. Jest z mojej strony wielkie zaufanie do nich, a oni ufają mi. Adam Jabłoński jest dla mnie jak drugi ojciec, bardzo stara się, żeby jak najwięcej przekazać mi na treningach. To widać, to czuć już od momentu jak trafiłem na salę w Radomiu. I Adam i Rafał mówią, że biję podobnie do Cieślaka. I to moim zdaniem idzie w dobrym kierunku. Na pewno to, że Michał tu trenował jest dla mnie inspiracją. Ja celuję najwyżej, a Michał miał już walkę o mistrzostwo świata.

KK: Wszyscy komentatorzy podkreślają, że już od walki z Gromadzkim widać u ciebie dwa podstawowe atuty: ringowy charakter i dobre odnajdywanie się w wymianach, siła ciosu.

SS: I ja się z tym zgadzam. Ja wchodzę do ringu w z jedną myślą – żeby znokautować rywala. Trenerzy mi mówią: nie idź na nokaut, nie idź na nokaut. Ale ja jestem tak nauczony – wejść do ringu po to, żeby znokautować, nie wygrać na punkty. Wygrana na punkty to nie jest wygrana. Jeśli masz zamiar wygrać na punkty, to wiadomo jak to jest. To może iść 50/50, nie wiadomo jaki będzie wynik. Wygrałeś jakimśtam procentem. A jak znokautujesz to naprawdę wygrywasz, nie ma dyskusji. To się zapamiętuje. To bardziej cieszy.

KK: Podobieństwo stylowe do Cieślaka, dobre zgranie z trenerami. Czujesz, że jesteś we właściwym miejscu?

SS: Tak, ja rozumiem co chcą mi przekazać trenerzy, oni rozumieją mnie. Tak naprawdę rozumiemy się bez słów. U Rafała kładziemy nacisk na technikę, nogi, a u trenera Jabłońskiego na bomby, mocne uderzenie.

KK: Rozwinąłeś jakieś konkretne elementy przez te dwa obozy? Brakowało u ciebie ciosów dystansujących.

SS: Na pewno. Zostawiałem też nogi z tyłu przy akcjach, w sumie trochę to jeszcze jest widoczne. Wcześniej leciałem z głową do przodu, nogi z tyłu zupełnie. Nie powiem, żeby to w ogóle zniknęło, ale to już nie jest tak jak kiedyś. Lepiej rozumiem teraz jak się ustawić w ringu, obronić się, uniknąć ciosu. Coraz lepiej to czuję.

KK: Jesteś uznawany za jednego z najbardziej obiecujących prospektów w Polsce. Dziennikarze z chęcią zobaczyliby cię w przyszłości z takimi zawodnikami jak Matyja, Stępień, Parzęczewski. To doświadczeni pięściarze. Takie zestawienia bardziej cię deprymują czy pozytywnie motywują?

SS: Jak najbardziej mnie to motywuje, cieszę się, że ludzie zauważają to co robię. Jeśli chodzi o Parzęczewskiego, to wątpię że dojdzie do takiej walki, bo jesteśmy w tej samej drużynie, ale inne nazwiska jak najbardziej wchodzą w grę. Jestem już teraz lekkim zagrożeniem dla nich. Zobaczymy jak będzie w przyszłości.

KK: Masz na oku konkretnych rywali, czy wciąż wychodzisz z założenia, że zmierzysz się z tym, kto stanie na twojej drodze?

SS: Nie myślę o nazwiskach. Ja patrzę na jedną rzecz – kto będzie wyżej ode mnie w rankingach. I taki zawodnik będzie dla mnie celem. Ja chcę być numerem 1.

KK: Wraz z rodziną wróciłeś na stałe do Polski. Powiedz o różnicach jeśli chodzi o walki na polskim i brytyjskim ringu. Na Wyspach nie raz jeździłeś na obcy teren, do mniejszych miejscowości bić się z lokalnym faworytem.

SS: Tutaj w Polsce czuję, że jestem chciany. Wiem, że mam za sobą grono ludzi, którzy mnie wspierają. Którzy chcą zobaczyć jak wygram. Nie tak jak w Anglii, gdzie jak tylko wchodziłem do ringu to już słyszałem buczenie. Tu jest zupełnie inaczej. Niebo a ziemia. To jak to wyglądało w Anglii też mnie z drugiej strony trochę motywowało. Ja byłem Polak, a wszyscy przeciwko mnie. Wszyscy buczeli, a ja miałem motywację bo chciałem na ich oczach rozjechać ich człowieka. A teraz wchodzę na ring wśród przyjaciół. Oni chcą zobaczyć jak osiągam założone cele. To jest świetne, to jest jeszcze większa motywacja.

KK: Kiedy rozmawialiśmy przed twoją pierwszą walką w Polsce podkreślałeś, że było twoim marzeniem, żeby zawalczyć u nas na galach.

SS: Tak, dokładnie. To było jedno z moich większych marzeń i jest naprawdę świetnie, że udało mi się to osiągnąć.

KK: Jednak przez pandemię w Arłamowie nie będziesz miał możliwości zawalczenia przed szeroką publiką. Jak do tego podchodzisz? Hamuje cię to, czy jesteś ciekaw jak to będzie wyglądać?

SS: To mnie bardzo ciekawi. Ciekawi mnie jak zareaguje na to moje ciało. Mniej ludzi to więcej powietrza, powietrze będzie inne. Jak jest duszno, to walczy się inaczej, więc to może być ciekawy aspekt. Moim zdaniem walka bez kibiców też będzie spoko.

KK: W Arłamowie zawalczysz z Serhijem Zhukiem. Dość późna zmiana rywala. Wpłynęło to na wasze przygotowania?

SS: Z tyłu głowy czułem, że może tak być, że Miszczenko się wycofa, żadnych informacji nie było, ale przeczucie miałem. Na pewno zmiana rywala w takim momencie nie jest czymś na co zareagowałem dobrze, bo to zawsze spora zmiana. Zobaczyłem walki Zhuka, nie uważam, żeby był na wyższym poziomie niż ja, więc podchodzę do walki ze spokojem. Tak samo zresztą podchodziłem do walki z Miszczenką. To, że Zhuk jest wyższy i sztywniejszy w obronie może mi dać więcej okazji do rozwinięcia ataku, może być ciekawie. Absolutnie nie jest tak, że przygotowania stały się mniej wymagające, albo żebym lekceważył rywala. To co się stanie w ciągu najbliższych kilku dni zapisze się do historii. Do mojej historii na całe moje życie. Ja nie mogę sobie pozwolić, żeby gdziekolwiek odpuścić. Trenerzy podkreślają, że mam być zawsze przygotowany na 100%, pod tym względem jest tak jakbym miał walczyć z Miszczenką. Oglądałem walki Zhuka. Na pewno nie walczył nigdy z kimś takim jak ja. Starcie z Zhukiem chcę wykorzystać do sprawdzenia wszystkich tych elementów boksu, które poprawiłem w ostatnich miesiącach. Chcę trochę poboksować, ale cel jest jeden – nokaut. To jest moment, wyczucie i koniec walki.

KK: Przyjeżdżając do Polski byłeś zawodnikiem nieznanym. Od tego czasu udało ci się zebrać grono ludzi, którzy wspierają cię w karierze.

SS: Tak, nawiązałem już trochę kontaktów. Jednym ze sponsorów jest Firma 77, która produkuje pastylki nikotynowe, Adex, drukarnia z Żywca, wspiera mnie stypendiami, a firma One Punch jest ze mną od początku mojej drogi w Polsce, prowadzi ją Grzegorz Wrzesień, który jest świetnym człowiekiem. Pomału zaczyna się zbierać ekipa. W ostatnich dniach doszedł jeszcze Windor, ten konkretny kontrakt dzięki Mateuszowi Borkowi.

KK: Dziękuję za rozmowę.

 

 

 

Wywiad pierwotnie opublikowany 18.06.2020 na Tojestboks.pl

Be the first to write a comment.

Your feedback