2023
OPUBLIKOWANE PRZEZ Michał Olżyński KATEGORIA: Ogólne, Wywiady | None KOMENTARZE
Niegdyś pokładaliśmy w nim naprawdę spore nadzieje. Wygrane przez TKO z takimi zawodnikami jak Sęk czy Chudinov nie biorą się znikąd. Niestety 2,5 roku temu Parzęczewski padł na deski w pojedynku z Khusanovem. Od tego momentu zaczęły się schody. Co aktualnie u Roberta i na co jeszcze w jego wykonaniu możemy liczyć? Zapraszam na rozmowę!
MO: Po porażce z Khusanovem twój rekord zaświecił się już cztery razy na zielono, ale z pewnością nie były to walki twoich marzeń. Jakbyś miał ocenić to na jakim etapie kariery jest teraz Robert Parzęczewski?
RP: Myślę, że to takie drugie otwarcie. Ten rok z pewnością będzie przełomowy dla mojej dalszej kariery. Prawie trzydziestka na karku, dlatego tego czasu na najlepszą formę w karierze nie zostało zbyt dużo. O porażce z Khusanovem na szczęście już zapomniałem. Wiem jaki popełniliśmy błąd zarówno w tamtym pojedynku jak i w kilku następnych. Wracam na właściwe tory.
Tym błędem było zejście wagę niżej?
Dokładnie tak. Nie był to trafiony pomysł, pomimo tego, że nie miałem problemu ze zrobieniem limitu kategorii super średniej to czułem się naprawdę nieswojo. Nie odpowiadała mi ta waga w ringu. Myślę nawet, że gdyby pojedynek z Khusanovem był w półciężkiej to ustałbym na nogach. Nie mniej jednak wiemy, że waga super średnia kompletnie mi nie odpowiada, dlatego oficjalnie wracam do półciężkiej.
Wciąż jesteś w stanie walczyć o najwyższe cele? Był taki moment w życiu pięściarskiego kibica, że Robert Parzęczewski dawał nadzieje na światowe pojedynki.
I taki wciąż jest plan. Nie widzę nawet innego scenariusza, aniżeli duże pojedynki np.: w Anglii lub Niemczech. Jedna, może dwie najbliższe walki pokażą, że jestem w stanie powrócić do formy z najlepszych czasów. Mamy z promotorem Mariuszem Grabowskim plan na najbliższy okres. W tym planie jest miejsce na kilka dużych pojedynków, dlatego mocno wierzę w to, że najlepsze jeszcze przede mną.
Wiele osób ma zdanie, że popełniłeś błąd odmawiając pojedynków np.: z Kowaliowem lub Smithem.
Mówią tak, bo po ostatnich pojedynkach przestali we mnie wierzyć. Ja wiem, że nie ma czego żałować bo takie pojedynki jeszcze przyjdą. Wtedy kompletnie nie byłem przygotowany na takie starcia, dlatego byłby to czysty skok na kasę.
Do ringu ponownie wychodzisz 10 marca na gali MB Promotions w Dzierżoniowie. To będzie walka wieczoru? Jakiej klasy rywala możemy się spodziewać?
Będę walczył w main evencie. Dzierżoniów dobrze mi się kojarzy, mam z nim dobre wspomnienia, ponieważ miałem tam kilka wygranych pojedynków. Chciałbym, żeby to był wymagający rywal, taki, który da zarówno mi, jak i wam odpowiedź na kilka pytań. Na razie jest kilka propozycji, wszystkie zaakceptowałem, był już jeden pewniak, ale pojawiły się problemy z jego wizą, dlatego cierpliwie czekam. Myślę, że na dniach będą dopięte wszystkie szczegóły.
Co z twoim pseudonimem? Był „Arab”, który w środowisku bokserskim przyjął się naprawdę dobrze. Gdy tylko pojawił się „MR KO” wszystko zaczęło iść jak po grudzie. Z jakim przydomkiem pojawisz się w ringu podczas marcowej gali?
Powiem Ci szczerze, że dla mnie ksywy nie mają żadnego znaczenia. Wolałbym, żeby kibice znali Roberta Parzęczewskiego. W domu od lat jestem i zawsze będę „gruby”. Na osiedlu, dla znajomych pozostanie “Arab”. To, jak zapowie mnie announcer jest mi naprawdę obojętne.
Kamil Łaszczyk w FAME MMA, co dla pięściarzy jest sporym zaskoczeniem. Obserwujesz rynek freak fightów? Zobaczymy Ciebie kiedyś w podobnym pojedynku?
Nie oceniam decyzji Kamila, bo jak wiemy wynika ona z aspektów finansowych. Cieszę się, że kolega w branży zarobi dobrą gażę, tym bardziej, że „Szczurek” jest naprawdę świetnym pięściarzem. Czy obserwuje tego typu gale? Powiem szczerze, że nie bardzo. Nie jest to spowodowane tym, że więcej w tym śmiechu niż sportu, a po prostu brakiem mojego czasu. Ja nawet zbytnio poważnych gal MMA nie oglądam. Nie obserwuje KSW, UFC, nawet mało oglądam boksu. Raczej skupiam się tylko na najważniejszych pojedynkach Polaków w sportach walki. Oglądanie nie jest moją codziennością.
Czyli rozumiem, że nigdy nie zobaczymy Cię w roli freakfightera?
Nigdy nie mów nigdy. Nasza branża jest specyficzna, dlatego czasami sportowcy sięgają po tego typu walki, bo jednak jeśli sport to całe twoje życie zawodowe, to niestety właśnie z niego musisz wyżywić rodzinę. Na pewno nigdy nie zobaczycie mnie jako osobę wyzywającą kogoś na pojedynek na takim evencie. To nie w moim stylu. Ale jeśli kiedyś pojawi się taka propozycja to być może ją rozważę.
Dzięki za rozmowę!
Foto: TVP Sport
Be the first to write a comment.
Your feedback